
Dzisiaj miało być o czymś innym, a będzie o jeszcze innym. Jak w życiu.
Do napisania tego tekstu zainspirował mnie artykuł, na który natknęłam się w sieci. Chodzi o „Glutenowe oszustwo” autorstwa Doroty Romanowskiej, który pierwotnie ukazał się na łamach Newsweeka w 2014 roku, ale do tej pory jest stale aktualizowany.
W artykule tym autorka dokłada wszelkich starań, aby uchronić czytelnika przed negatywnymi skutkami poddania się modzie na niejedzenie glutenu.
Problem w tym, że przestawia zagrożenia tylko z jednej strony, nie podaje za i przeciw, tylko jednoznacznie opowiada się przeciwko stosowaniu diety bezglutenowej niezależnie od przyczyny. Nie bierze pod uwagę, że są ludzie, którzy mają problem zdrowotny związany z jedzeniem glutenu, dla których ta dieta to jedyne rozwiązanie w celu poprawy i utrzymania zdrowia. Natomiast osoby chore na celiakię czy z alergią na gluten to według niej tylko wycinek społeczeństwa, któremu nie należy się uwaga przemysłu spożywczego.
Chociaż moje pisanie ma dużo marniejszy zasięg od Nesweeka, to pozwolę sobie przedstawić drugą stronę medalu, czyli glutenowego szaleństwa, o którym pisze autorka.
I tak w artykule znajdziemy 4 niebezpieczeństwa związane z niejedzeniem glutenu:
Niebezpieczeństwo 1
-„Nie ma żadnych dowodów, że wystarczy przestać jeść gluten, by schudnąć i poczuć się lepiej”
A czy są dowody, że jest odwrotnie?
Oczywiście upraszczam, ale fakty są takie, że pacjenci, którzy latami zmagali się z otyłością, chudli. Nie piszę tego na podstawie doniesień ani książek, ale własnych obserwacji. I nie byli to chorzy, którzy jadali czipsy i zapijali je colą, a zdyscyplinowani pacjenci, którym kazano jeść pełnoziarniste pieczywo. Pewnie trudno w to uwierzyć, ale nie każdy otyły pacjent jest taki z własnej winy. Są wśród nich także ofiary nierozpoznanych nietolerancji pokarmowych.
Dlatego zanim wydasz werdykt:
SPRÓBUJ, PRZETESTUJ
Daj sobie miesiąc albo dwa na wyciągnięcie wniosków. Jeśli nic się nie zmienia, to znaczy, że gluten nie jest Twoim problemem.
Niebezpieczeństwo 2
-„co gorsza, dieta bezglutenowa może być szkodliwa, bo nie zapewnia organizmowi niezbędnych witamin i soli mineralnych”
A jakie to niezbędne witaminy i sole mineralne dostarcza gluten w chlebie, pączkach czy makaronie?
Oczywiście są dietetycy, którzy przestrzegają, że mąki i kasze są bogate w błonnik i witaminy z grupy B i to prawdopodobnie braku tych witamin obawia się autorka. Rzeczywiście pieczywo z mąki ryżowej czy kukurydzianej jest ubogie w te składniki. Na szczęście jednak świadomość dietetyczna wśród bezglutenowych ludzi jest dużo wyższa, niż przeciętnego konsumenta chleba. Dlatego nie bazują oni na bezglutenowym paczkowanym chlebie z dyskontu, a sami szukają zdrowych i smacznych zamienników dla glutenowego pieczywa. Zapewniam, że z czasem utrzymywania diety człowiek sięga po coraz nowe produkty w celu urozmaicenia diety i po kilku miesiącach okazuje się, że jest ona bogatsza niż była przed przejściem na dietę. Z czasem okazuje się, że istnieje całe bogactwo mąk i kasz, o których wcześniej nie miał pojęcia, a zdecydowanie przewyższające pszenicę, ryż czy kukurydzę pod względem zawartości składników odżywczych.
Oczywiście problematyczny jest tzw. etap przejściowy przy rozpoczynaniu diety, bo wtedy łatwo jest sięgnąć po gotowe produkty do natychmiastowego spożycia. Nie jestem co prawda dietetykiem, ale umiem ocenić wartościowość produktu pod względem zawartości składników odżywczych i zapewniam, że chleb pszenny z dyskontu nie jest wcale bardziej wartościowy od tego bezglutenowego. Pomijając kwestię zawartości witamin i wartościowych składników odżywczych, nawet chleb wypiekany w sklepie jest nafaszerowany konserwantami, żeby gotowe ciasto mogło pół roku leżeć w chłodni do czasu, aż zostanie z niego wypieczony złocisty bochenek.
Niebezpieczeństwo 3
-„chleb jest od tysięcy lat istotną częścią menu człowieka”
Zgadza się. Dodajmy jednak, że nie jest to ten sam chleb, którzy jadali ludzie jeszcze sto lat temu. Wielokrotne modyfikacje genetyczne pszenicy spowodowały, że dzisiejsze zboże w niczym nie przypomina tego, co zjadali nasi przodkowie. Modyfikacje te miały być lekarstwem na głód w krajach trzeciego świata, a stały się zagrożeniem zarówno dla krajów rozwiniętych, jak i tych głodujących.
Obecnie hodowana pszenica:
- jest odporna na niekorzystne warunki atmosferyczne, co powoduje, że można ją uprawiać niemal w każdym klimacie,
- jest odporna na środki chwastobójcze (jak Roundap, którym traktowane są pola uprawne w celu zahamowania rozwoju chwastów),
- ma krótką łodygę, aby maksymalnie skrócić czas wegetacji i zapobiegać jej pokładaniu się
4. zawiera dużo ziarna.
Ale ceną za to jest lawinowy wzrost zachorowania na celiakię i choroby glutenozależne i to w rejonach, w których choroby te nie występowały wcześniej, jak Daleki Wschód czy Afryka. Czy to nie dziwne, że liczba przypadków samej celiakii wzrosła w ciągu kilkudziesięciu lat o prawie 400%?
Niebezpieczeństwo 4
-„podobno pojawiły się już nawet sól, cukier i woda z charakterystycznym znakiem przekreślonego kłosa, choć wiadomo, że żaden z tych artykułów i tak nie zawiera glutenu"
I tu się można zdziwić, bo gluten jest obecny praktycznie wszędzie- nie tylko w chlebie czy makaronie ale też w lekach, ryżu, przyprawach, herbacie, suszonych owocach, paście do zębów. Jakie wartości odżywcze ma on wnieść w te produkty? Żadne. Dodaje się go dla przyjemnego aromatu (bo jest sprawdzonym nośnikiem zapachu), dla polepszenia konsystencji albo żeby owoce się nie sklejały. Dlatego dla „małej garstki osób chorych na celiakię i uczulonych na gluten”(jak to określa autorka) tak ważne są produkty przebadane pod kątem obecności glutenu, ponieważ tylko takie gwarantują im bezpieczeństwo jedzenia. Jedzenie czegokolwiek innego, co nie zostało przebadane pod tym kątem to czysta loteria, a skutki zdrowotne „dla tej garstki” ludzi mogą być katastrofalne.
Takich przykładów zawartych w tekście, a uderzających w naiwność bezglutenowych ludzi jest więcej. Zdaję sobie sprawę z zasięgu artykułu umieszczonego w magazynie o takiej randze. Tym bardziej złości podawanie tylko argumentów jednostronnie popierających tezę, którą autorka sobie postawiła. Prawdopodobnie napisanie artykułu podważającego jakąś modę gwarantuje większą popularność, jednak efekt może być też inny- pod wpływem takiego artykułu ludzie, którzy powinni zmienić dietę z powodów zdrowotnych, po prostu się jej boją.
Podobnie zdaję sobie sprawę, że nie możemy popadać w bezglutenowe szaleństwo: dieta bezglutenowa nie jest dla wszystkich, nie każdy odniesie z niej korzyść, nie każdy sam sobie z nią poradzi.
Pamiętaj jednak:
- jeśli jesteś zdrowy, piękny i młody- ciesz się jedzeniem, aczkolwiek z umiarem, korzystaj z różnych źródeł. Zalecenia zawarte w piramidzie żywienia zmieniały się już wiele razy i dalej będą zmieniać. Poglądy na to, czego jeść więcej a czego mniej, ulegają modyfikacjom co kilka lat. Należy więc zachować zdrowy rozsądek. Myślę natomiast, że dużo ważniejsze od składu procentowego poszczególnych produktów jest unikanie wysoko przetworzonego jedzenia, konserwantów, sztucznych barwników i innych chemicznych dodatków. Czy glutenu także? Na pewno radziłabym go unikać tam, gdzie nie jest on niezbędny, na przykład w kawie czy herbacie. On nie ma tam żadnej roli do spełnienia (poza poprawą aromatu).
- jeśli jednak trapią Cię jakiekolwiek choroby przewlekłe, autoimmunologiczne, pamiętaj o możliwości nietolerancji pokarmowych, w tym na gluten- przebadaj się (jakie badania wykonać pisałam tutaj i tutaj) i przetestuj dietę- przez miesiąc czy dwa nie wywołasz żadnych niedoborów pokarmowych, a zaobserwujesz zmiany, jakie zachodzą w Twoim organizmie. Jeśli okażą się korzystne, skonsultuj się z dietetykiem, który pomoże Ci tak ułożyć jadłospis, abyś mógł korzystać z różnorodności bezglutenowego jedzenia , co uchroni Cię przed niedoborami mikroelementów i nadmiarem konserwowanej żywności.
Tak, zdrowy rozsądek to klucz do sukcesu 😀 Nie można ślepo ufać, że coś co służy jednemu będzie dobre dla mnie.